A to był taki wyrazisty, charyzmatyczny aktor! Prywatnie to był niezły "wywijas", barwna postać, sporo miał za uszami, ale jako aktora bardzo go lubiłam. A najgorsze, że miał dopiero niecałe 62 lata. Jeszcze tyle było przed nim... wielka szkoda... R.I.P Tom!
a no był, nie dało się go nie lubić :) coś ala John Depp... a i ruchać potrafił bo pornosa z nim oglądałem raz (ciekawość mnie zżerała XD)
Niestety, w życiu nie dorastał do ról. Gdy grał w Szeregowcu Ryanie, Spielberg nakazał mu codzienne testy narkotykowe i alkoholowe. Musiał postawić ultimatum: jeśli choć raz zostanie złapany, wyleci a jego rola zostanie usunięta (bez względu na koszty). Sizemore z trudem wytrzymał. Za to po skończeniu zdjęć poszedł w taki cug, że otarł się o śmierć.
Tak to często bywa, ze aktor na ekranie a aktor w życiu to całkowicie odmienne sprawy. Ale na ekranie był charyzmatyczny na maksa
Naprawdę nie ma kogo żałować.
Sizemore to był bydlak, bandyta, zwyrol, ćpun i pijus. Całe jego życie to były udziały w bójkach, wszczynanie awantur i regularne ćpaństwo. Non stop lądował w aresztach jak nie za pobicia, to posiadanie narkotyków. Raz było za pobicie swojej dziewczyna. A jeszcze dodatkowo w późniejszym etapie doszło molestowanie 11-latki na planie (nagle zaczął dziewczynkę macać po genitaliach przy całej ekipie).
Do tego nieustannie był w ciągach narkotykowo-alkoholowych. To był zwykły kawał gnoja, który na pewnym etapie życia dostał się do Hollywood i zagrał w kilku znanych filmach z lat 90. Ale nigdy nie przestał być patusem i należy to podkreślać na każdym kroku, a nie współczuć i płakać na tym, że nie żyje.